Nauczanie w szkołach w dobie pandemii COVID-19

W związku z rozprzestrzenianiem się nowego koronawirusa SARS-CoV-2 w Polsce i Europie, już od 12 marca 2020 roku w szkołach i w przedszkolach na terenie kraju zostały zawieszone zajęcia stacjonarne, zaś od 25 marca wprowadzono obowiązkowe kształcenie na odległość. W takim też trybie szkoły pracowały do końca roku szkolnego, bo do 26 czerwca. Druga połowa sierpnia tego roku była natomiast okresem gorączkowych narad, jak ma wyglądać ostatecznie nauka w polskich szkołach podczas kolejnego roku szkolnego. Ostatecznie decyzją Ministra Edukacji Narodowej, Dariusza Piontkowskiego, zdecydowano się tradycyjny model, gdzie zajęcia odbywają się w szkołach. Według wytycznych MEN, aby zajęcia mogły się odbywać, konieczne będzie przestrzeganie pewnych zasad higieny. Są nimi:

  • częste mycie rąk,
  • ochrona podczas kichania i kaszlu,
  • unikanie dotykania oczu, nosa i ust,
  • obowiązkowe zakrywanie ust i nosa przez osoby trzecie przychodzące do szkoły lub placówki,
  • zachowywanie dystansu podczas przerw
  • regularne czyszczenie pomieszczeń.


Natomiast, co może trochę zaskakiwać, uczniowie i nauczyciele w polskich szkołach nie będą musieli nosić maseczek. W miarę możliwości zalecana jest taka organizacja pracy w placówkach szkolnych, która umożliwi zachowanie dystansu między osobami przebywającymi na ich terenie.

W tym kontekście rodzi się bardzo ważne pytanie: czy dzieci mogą się zakażać i zakażać innych koronawirusem SARS-CoV-2? Od początku pandemii COVID-19 radzono, by ograniczyć kontakty między wnukami a dziadkami, ponieważ podejrzewano, że to właśnie dzieci są odpowiedzialne za szybkie rozprzestrzenianie wirusa. Tymczasem pewne badania z terenów Wielkiej Brytanii, Irlandii czy Szwajcarii wskazywały, że jest dokładnie na odwrót i dzieci nie zakażają dorosłych koronawirusem, a same przechodzą zazwyczaj COVID-19 bezobjawowo. Przełomem było badanie opublikowane w „The Journal of Pediatrics”, a dotyczące młodych pacjentów z COVID-19, gdzie naukowcy z amerykańskich Harvad Medical School, Massachusetts General Hospital i Mass General Hospital for Children, dostarczyli dowodów, że dzieci mogą odgrywać większą rolę w transmisji SARS-CoV-2, niż przypuszczano do tej pory. Należy też pamiętać, iż symptomy łączone z COVID-19 – takie jak gorączka i kaszel – często pokrywają się z innymi typowymi chorobami wieku dziecięcego, co może utrudniać prawidłowe rozpoznanie. Obserwowanie objawów i mierzenie temperatury może okazać się nieskuteczne, ponieważ większość zakażonych SARS-CoV-2 dzieci prawdopodobnie nie będzie ich miało. Ważniejsze będzie przestrzeganie dystansu społecznego, zasłanianie ust i nosa, dbałość o higienę i, jeśli to możliwe, wprowadzenie nauczania hybrydowego. Dlaczego jest to takie ważne? Trzeba bowiem pamiętać, że szkoła to nie tylko dzieci, a również personel pedagogiczny, który często jest w wieku przedemerytalnym i tych ludzi – zagrożonych ciężkim przebiegiem COVID-19 – także należy chronić.

Nauka bezpośrednia w szkołach, nawet w dobie pandemii COVID-19, ma głębokie uzasadnienie. Nauczanie zdalne czy też hybrydowe nie jest tak efektywne, jak nauczanie bezpośrednie w szkołach. Ponadto gdyż izolacja młodzieży może mieć w długofalowej perspektywie katastrofalny wpływ na poziom ich wykształcenia oraz zdrowie psychiczne i zachowania społeczne dla dzieci odciętych od swych rówieśników i nauczycieli. Dzieci podczas pobytu w szkole nabierają wtedy odpowiednich postaw. Jeżeli będziemy je zbyt długo trzymać zamknięte w betonowych klatkach naszych mieszkań i domów, za kilka lat może się okazać, że będziemy mieli wśród młodzieży osoby dysfunkcyjne psychicznie i społecznie.

Przed powrotem dzieci do szkół rodzice powinni wytłumaczyć dzieciom wyjątkowość zbliżającego się roku szkolnego. Uczulić, by nie piły ze wspólnych butelek, nie dzieliły się jedzeniem, myły jak najczęściej ręce. Pokazać im, jak ważne jest niedotykanie okolic twarzy czy prawidłowe zasłanianie ust podczas kaszlu czy kichania. Inna rada jest taka, by nie oszukiwać samych siebie i innych. Bowiem, gdy dziecko źle się czuje, ma np. gorączkę, kaszle, nie należy wysyłać go do szkoły. Nie należy robić tak, jak często się zdarza, że dziecko dostaje lek przeciwgorączkowy, objaw mija, a dziecko maszeruje do szkoły, mimo że ma objawy infekcji. Objawy te nie muszą świadczyć oczywiście o zakażeniu koronawirusem SARS-CoV-2, natomiast w dobie pandemii COVID-19, jakakolwiek tego typu sytuacja, która przytrafi się w szkole, będzie wzbudzała niepotrzebną nerwowość. Zachowujmy się maksymalnie odpowiedzialnie, zmniejszajmy ryzyko zagrożenia. Jeśli dziecko czuje się źle, lepiej zostawić je w domu.

Niestety otwarcie szkół pierwszego września spowodowało obudzenie aspołecznych postaw u niektórych rodziców, którzy od razu zaczęli kwestionować wytyczne dla szkół i przedszkoli związane z epidemią koronawirusa. Pojawiły się osoby, które nie wyrażają zgody na pomiar temperatury u dziecka, pomimo że nie jest to badanie inwazyjne, a nawet są przeciw starannej dezynfekcji rąk. Zachowania takie są nie tylko wątpliwe moralnie, co mogą wpłynąć na ilość obserwowanych zakażeń, zarówno wśród dzieci, jak i też związanych z nimi osób dorosłych. Z kolei, Prof. Teresa Jackowska, która pełni funkcję konsultanta krajowego w dziedzinie pediatrii, wystosowała apel do dyrektorów szkół, by dzieci nie tłoczyły się w przedsionkach szkół czy przedszkoli razem z rodzicami lub stały przed szkołą (zwłaszcza na deszczu) celem zmierzenia temperatury. Pomiar temperatury na czole po bezpośrednim wejściu z dworu do pomieszczenia nie ma bowiem najmniejszego sensu, a temperaturę może zmierzyć spokojnie nauczyciel w klasie, traktując to nawet jako formę zabawy. Prof. Jackowska jest także autorką ważnych zaleceń, które mają za zadanie umożliwienie prawidłowego funkcjonowania placówek oświatowych podczas pandemii COVID-19. Zostały one opublikowane w ostatnim numerze „Przeglądu Pediatrycznego”, gdzie każdy może się z nimi zapoznać.

https://przegladpediatryczny.pl/files/4206.pdf

Dr hab. n. med. Tomasz Dzieciątkowski

Warto przeczytać: